„Pierścień ognia” czyli obrączkowe zaćmienie Słońca- korespondencja z USA

W sobotę 14 października w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach Ameryki Środkowej i Południowej wystąpiło jedno z najbardziej spektakularnych zjawisk astronomicznych- obrączkowe zaćmienie Słońca.

Mapa widoczności obrączkowego zaćmienia Słońca 2023, źródło: Great American Eclipse
Przebieg i obrączkowego zaćmienia Slońca w USA, źródło: Great American Eclipse

Obrączkowe zaćmienie Słońca powstaje wtedy, gdy obserwowana na niebie średnica tarczy Księżyca podczas zaćmienia jest odrobinę mniejsza od średnicy tarczy Słońca. Wtedy Księżyc nie jest w stanie zasłonić całej tarczy naszej gwiazdy i podczas fazy maksymalnej na niebie obserwujemy słoneczny pierścień. W Polsce obrączkowe zaćmienie Słońca będzie można zobaczyć dopiero 2 lipca 2075 r.

Członek naszego Stowarzyszenia, Marcin Grzybowski obserwował zaćmienie w stanie Utah. Poniżej prezentujemy jego relację z wyprawy, której celem była obserwacja tego rzadkiego wydarzenia.

„W mojej motocyklowej podroży po USA trafiłem do starych przyjaciół w Montanie. Tak się złożyło, że pobyt u nich mocno się przedłużył. Postanowiłem zatem w czasie drogi powrotnej do Nowego Jorku zahaczyć o Utah i udać się w pas obrączkowego zaćmienia Słońca. Tak naprawdę, od początku to planowałem. W październiku w Montanie, która leży na północy kraju, najczęściej panuje już mocno jesienna aura. Ale tym razem było inaczej. Temperatura wystrzeliła w górę, postanowiłem więc wyjechać tydzień wcześniej i cieszyć się jazdą pośród pięknych,jesiennych krajobrazów. Po drodze minąłem słynny Park Narodowy Yellowstone, gdzie o tym czasie panują już nad ranem temperatury minusowe. Jadąc pośród malowniczych jezior otoczonych złocistymi drzewami czasami zatrzymywałem się, żeby albo wykąpać się w jeziorze, albo po prostu poopalać się. Moje plany zmieniła pogoda. Nadchodził front, a wraz z nim także śnieg. Podjąłem decyzję, że trzeba zmykać z gór na pustynię. Następnego dnia spędziłem cały dzień w siodle mojego mechanicznego konia, minąłem Salt Lake City i skręciłem na w wschód. Ostatecznie znalazłem się na ciepłej i suchej pustyni. Tam rozpaliłem ognisko w którego cieple i przyjemnym blasku obserwowałem malowniczy zachód Słońca oraz czarne kłębiące się chmury nad górami.

Idealne miejsce na biwak
Scorpius


Przez zmianę trasy spowodowaną nadejściem frontu, znalazłem się w pasie zaćmienia o 4 dni za wcześnie. Miałem dużo czasu, podjechałem więc do miejscowości Green River, gdzie za tylko 17 $ wziąłem prysznic na stacji benzynowej. Dobrze jest się tak odświeżyć w ciepłej wodzie, po kilku dniach kąpieli w jeziorach. Zrobiłem jeszcze zakupy, zaopatrzyłem się także w piwko i ruszyłem w stronę mojego ulubionego miejsca w kanionie nad rzeką Colorado. Tam znalazłem bardzo fajne miejsce, w którym rozbiłem namiot. Nazbierałem drewna na 4 noce i oddałem się relaksowi. To miejsce, to jedno z najciemniejszych miejsc W USA. Najbliższa wioska oddalona jest o 150 km. Miejsce kompletnie pozbawione ludzi i śladów cywilizacji. No i niebo, niesamowicie przejrzyste, żadnego light pollution. Wprawdzie moja miejscówka nie leżała dokładnie w centrum pasa zaćmienia, bowiem od centralnej linii była oddalona o kilkanaście kilometrów. To skraca zaćmienie o 10 sekund, ale widząc ogromny ruch w centralnym obszarze, wolałem zostać na miejscu. Chciałem po prostu uniknąć tłoku. W dniu zaćmienia obudziłem się pół godziny przed nastawionym na 6.00 budzikiem. Od rana czułem niesamowite podekscytowanie. Horyzont się zaczerwienił, wygramoliłem się więc ze śpiwora i rozpaliłem ognisko. Po porannej kawę, czekałem już tylko na pierwsze promienie Słońca.

Poranna kawa przed zaćmieniem

Poranek był chłodny, przyjemny i cichy. Kiedy Słońce wychynęło zza skał, zrobiłem pierwsze zdjęcie do multiekspozycji. Godzinę przed pierwszym kontaktem rozstawiłem spokojnie sprzęt, przygotowałem filtr i puściłem muzykę Klausa Schulze. Podekscytowany czekałem już tylko na początek zaćmienia. W okolicy widoczne były tylko w oddali 4 inne samochody. To naprawdę było ekscytujące być w tym niezwykłym miejscu i w tak niezwykłą chwilę.

Kiedy tarcza Księżyca dotknęła Słońce, zrobiłem pierwsze zdjęcie które wykorzystałem w sekwencji. Postanowiłem zastosować 5 minutowy interwał między kolejnymi ekspozycjami. Gdy faza zaćmienia była coraz większa, zrobiło się zdecydowanie chłodniej. A gdy połowa Słońca została pożarta przez Księżyc zrobiło się naprawdę zimno, ubrałem nawet zimową czapkę. Fotografuję także dziesiątki obrazów zaćmionych słońc, rzutowanych przez prześwitujące liście, które działały jak kamery otworkowe.

Liście tworzyły tysiące małych kamer otworkowych

…i nie tylko liście
Zaćmienie od pierwszego do czwartego kontaktu

To było moje pierwsze obrączkowe zaćmienie Słońca, choć Księżyc w nowiu widziałem już po raz czwarty. Porównuję zatem zaćmienie obrączkowe z całkowitym. Jest dość ciemno, ale zauważalnie jaśniej niż w czasie całkowitego zaćmienia. Przepiękny pierścień na niebie jest fascynującym zjawiskiem, ale mogłem go obserwować tylko przez okulary ochronne. A to ze względu na wyjątkowo czyste i bezchmurne niebo. To była naprawdę niezwykła chwila. Niestety, ale te 4 minuty szokująco szybko minęły. Cóż za chwila, cóż za emocje. Aż do ostatniego kontaktu kontynuowałem fotografowanie co 5 minut . Kiedy Księżyc zniknął z tarczy Słońca bardzo szybko ponownie zrobiło się gorąco. Resztę dnia spędziłem na rozmyślaniu i delektowaniu się chwilą. To był cudowny dzień.

Naturalnie były i zimne piwka, w takich chwilach zawsze warto mieć małą turystyczną lodówkę. Wieczorem przy ognisku zrzucam zdjęcia na komputer i lekko je obrabiam. Na szczęście w takich miejscach telefony nie mają zasięgu, więc w ciszy i spokoju spędzam wieczór. Przy ognisku podziwiam cudownie rozgwieżdżone niebo i myślę już o całkowitym zaćmieniu Słońca w kwietniu przyszłego roku. Następnego dnia zwijam obóz i ruszam w drogę powrotną do Nowego Jorku….do którego mam jakieś 4000 kilometrów.”

Zdjęcia/ Marcin Grzybowski

opracowanie/mn

Komentowanie jest wyłączone