Czy 6 lat temu nad Polską obserwowaliśmy STEVE ?

Dokładnie 6 lat temu, w nocy z 17/18 marca 2015 roku miała miejsce najsilniejsza burza geomagnetyczna  poprzedniego cyklu słonecznego. Burza klasy G4 o indeksie  kp8 wywoła wyjątkowo widowiskowe zorze polarne, które można było zaobserwować także w Polsce.

Zorza polarna (aurora borealis) widoczna 17/18 marca 2015 w okolicach Niedźwiad.
Fot. Marek Nikodem

Uwagę wielu obserwatorów przykuła  fioletowo-różowa wstęga widoczna po zmierzchu  na zachodzie, oraz podobna na wschodniej stronie nieba. Powszechnie uważa się, że była to część zorzy polarnej, która w tym momencie rozbłysła  nad Polską.  Dwa lata później naukowcy zajmujący się badaniem zórz odkryli, że takie  różowe wstęgi obserwowane już wcześniej i nazywane przedtem  łukiem protonowym, nie maja nic wspólnego z zorzami. Jak się okazało, mechanizm powstawania tego zjawiska jest zupełnie inny.  Zjawisko nazwano STEVE (ang. Strong Thermal Emission Velocity Enhancements)  co można przetłumaczyć jako silne przyrosty prędkości emisji cieplnej.

STEVE wieczorem 17 marca 2015. Na lewo zachodząca Wenus, fot. Marek Nikodem

Co powoduje takie długie, świecące wstęgi na niebie? Dokładnie nie wiadomo. STEVE może  przypominać zwykłe zorze, jednak niedawne badania ujawniają istotne różnice. Znaczne długości STEVE’ów oraz ich niezwykłe barwy, wskazują na to, że mogą być powiązane z podzorzowym dryfem jonów (ang. SubAuroral Ion Drift), czyli naddźwiękową rzeką gorących, atmosferycznych jonów.  Pomiary satelitarne pokazują, że jest to wstęga niezwykle gorącego (3000 ° C) gazu, która płynie w jonosferze z prędkością przekraczającą 21 000 km na godzinę. Fioletowy odcień STEVE wciąż pozostaje tajemnicą; niektóre badania sugerują, że kolor pochodzi od podgrzanego azotu.  Korzystając z danych ze statku kosmicznego THEMIS, naukowcy z NASA zidentyfikowali źródło zasilania STEVE. Ponad 22 000 km od powierzchni Ziemi, eksplozje magnetyczne  wyrzucają w kierunku naszej planety strumienie gorącej plazmy. Kiedy strumienie osiągną wysokość ~ 250 km nad powierzchnią Ziemi, zaczynają emitować różowo-fioletowe światło. To jest STEVE.

STEVE i Wenus nad Zalewem Koronowskim. Na prawo widoczna była zorza polarna.
fot. Piotr Wieczorek
STEVE, fot. Marek Nikodem
STEVE, fot. Marek Nikodem

STEVE można zobaczyć o każdej porze roku, zdecydowanie najczęściej pojawia się jednak w okolicach równonocy – czyli teraz. Po przeanalizowaniu dziesiątek zdjęć i opisów, można wysunąć tezę, że w nocy z 17/18 marca 2015 roku, obok zorzy polarnej obserwowaliśmy zjawisko zidentyfikowane dwa lata później jako STEVE. To niesamowite, że tak  piękne i naturalne zjawisko , obserwowane od dawna przez spostrzegawczych miłośników astronomii, wzbudziło ciekawość naukowców i doprowadziło do zaawansowanych prób jego wyjaśnienia.

opracowanie: Marek Nikodem

Komentowanie jest wyłączone